Strona:Henryk Sienkiewicz - Legjony.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

tychmiast po ślubie Stanisława przez Wiedeń i Wenecję do Włoch.
W kilka dni później ruszyli do Warszawy: stary szambelan z Kajetanem, a Marek z Cywińskim. W owych czasach podróżowano zwykle wolno, albowiem w każdym szlacheckim, nawet nieznajomym dworze można było znaleźć gościnne przyjęcie i mniej więcej wygodny nocleg. Ale, pomimo że szambelana mocno utrudzała dłuższa podróż, nie zajeżdzał jednak do dworów, gdyż właśnie nie był pewien, w jaki sposób zostanie przyjęty. Ludzie w tej epoce przeżyli wprawdzie upadek kraju i aż nazbyt wielu pogodziło się z losem, lecz z nienawiścią patrzyli na tych, którzy wprost lub ubocznie przyczynili się do tego upadku. Nienawidzono szczególniej targowiczan i tych, którzy zachowywali się nieprzyjaźnie względem kościuszkowskiego powstania. Nawet ludzie, którzy sami nie brali w niem udziału, okazywali pogardę jawnym przeciwnikom narodowej wojny. Szambelan August był zbyt małą figurą, by udział jego w Targowicy, jak również jego stanowisko podczas ostatniej wojny, były powszechnie znane, rozumiał jednakże, że, gdyby trafił na ludzi, którzy o nim zasłyszeli, mógłby się narazić na wyproszenie za drzwi, lub nawet na pojedynek, w którym krótkowzroczny Kajetan nie byłby w stanie go zastąpić. Nie przyznawał się wprawdzie do tych obaw przed synem, ani przed Markiem, zapowiadał nawet, że wstąpi do pana oboźnego koronnego, którego w dawnych czasach widywał, ale nie wstąpił — i pod pozorem, że mu pilno jechać, a jeszcze