Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.
131.

Taniec wśród mieczów Henryka Siemiradzkiego został wystawiony nakoniec u Ungra i od niedzieli ściąga prawdziwe tłumy. Rzeczywiście jest to przepyszne płótno. Przedstawia ono młodą, nagą dziewczynę, zbudowaną jak Wenus, tańczącą na dywanie wśród pozatykanych kling. Z werendy, wspartej na brązowych satyrach, przypatruje się jej kilka męskich i kobiecych postaci. Obok z cysterny wychylają się irysy, jakby także ciekawe ujrzeć cudną tancerkę. Głowy mężczyzn poubierane w wieńce z róż. Jest to widocznie uczta lub chwila po uczcie, gdy sybaryci, powstawszy z trikliniów, wychodzą na werendę odetchnąć świeżem powietrzem, słuchać lir i pić wino. Drzewa rzucają na tę część obrazu mocny cień, wśród którego drgają złociste plamy, utworzone przez promienie słoneczne, wciskające się między liście. Nikt tak nie maluje tego ruchu promieni słonecznych, jak Siemiradzki. Tłem jasnej strony obrazu, na której znajduje się tańcząca dziewczyna, jest cudny, pełen powietrza, dali i błękitu krajobraz morski. Za tarasem widać szmaragdową zatokę i skaliste wzgórza, zamykające łagodnym obrębem jej brzegi. Wzgórza te, pełne odcieni różowych, przesłonięte są jednak i jakby roztopione w dali pełnej lazuru. Ten tylko, kto własnemi oczyma patrzył na okolice Rzymu lub na zatokę neapolitańską — zdoła zrozumieć, ile prawdy i duszy jest w tym krajobrazie, w tych błękitach, w tem zlewaniu się barw różanych z niebieskiemi i w tej przezroczystości oddalenia. Gdyby to płótno było tylko krajobrazem, gdyby żadna istota ludzka