Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.
—   109   —

czaj, a w nim więcej folgi... Oni mają dusze zdrowsze, a zarazem samodzielniejsze i nie zapożyczają moralności z francuskich książek...
Poczem zamyślił się przez chwilę i następnie mówił dalej:
— Ty powiadasz, że w waszym stosunku było i tak trochę poezyi. — Zapewne! — ale patrząc tylko od strony Hanki, nie od twojej. W niej istotnie jest coś poetycznego, albowiem, wnosząc z twoich własnych słów, to ona kochała cię prawdziwie.
— To, z pewnością — przerwał Krzycki. — Kto wie, czy kiedykolwiek w życiu będę tak kochany.
— Ja też myślę, że nie. I dlatego dziwię się, że ten kamień tak wpadł w toń twojej niepamięci, i że się po nim tak wszystko w tobie wygładziło.
Krzyckiego dotknęły nieco te słowa, więc odrzekł:
— Otwarcie mówiąc, to ja panu opowiedziałem to wszystko tylko w tym celu, by wytłómaczyć, dlaczego nie przyjmuję zapisu — i w naiwności duszy myślałem, że mnie pan pochwali A pan wyszukuje tylko na mnie miejsc bolących. Jużci wolałbym ostatecznie, żeby się to