Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.
—   174   —

więc serce odtajało w nim nieco i gotów był rozgadać się szczerzej, zwłaszcza z człowiekiem, do którego nie czuł żadnej antypatyi.
Jakoż nie czekał na to długo, albowiem, zaledwie dojechali do końca alei, gdy Groński z taką jakąś dobrotliwą i poufną troską starszego człowieka, który nie rozumie, co się stało, i gotów jest zrzędzić, położył mu dłoń na kolanie i rzekł:
— Panie, co wyście nabroili w Rzęślewie? Teraz tam może przyjść do bardzo ciężkich zajść, a wy podobno chcecie wszędzie robić coś podobnego?
— W Rzęślewie zrobiliśmy to — odpowiedział Laskowicz — czego wymagało dobro naszej idei.
— Ale przecie chodzi o szkołę gospodarczą, a takie szkoły są koniecznie dla ludu potrzebne. Dlaczego pan rozpuścił między chłopami wiadomość, że grunta mają być między nich rozdzielone?
Laskowicz zawahał się, czy nie zostawić pytania bez odpowiedzi, ale rozbroiła go twarz Grońskiego, zarazem życzliwa i zmartwiona, więc począł mówić: