Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.
—   180   —

I myśląc już tylko o realistach, tak mówił dalej:
— Realiści chcą się liczyć z tą właśnie rzeczywistością, która nie chce się liczyć, ani z nimi, ani z nikim innym. Bo przypuść pan, naprzykład, że temu stronnictwu jest na imię Piotr, i że ten Piotr zwraca się do Rzeczywistości — zresztą zupełnie szczerze — i tak do niej przemawia: »Słuchaj, Dziewico! oto gotów jestem cię uznać, a nawet pokochać, ale ty natomiast pozwól mi trochę stanąć na własnych nogach, odetchnąć i rozprostować zbolałe kości«. A Rzeczywistość odpowiada mu na to z całą uralską uprzejmością: »Piotrze, synu Piotra! wychodzisz z kwestyi, a zatem odbieram ci głos. Nie oto bowiem chodzi, byś mnie uznał, albo pokochał, ale o to, żebyś porozpinał i zdjął pewne ubranie, które mówiąc nawiasem, może się przydać, a sam położył się napowrót na tej ławce; co zaś do reszty, zaufaj w moją siłę i mój bat«. — Gdyby mnie słyszał jaki realista, możeby mi zaprzeczył, ale w duchu przyznałby mi słuszność, gdyż taki jest obraz rzeczy.
— Zgodzi się pan na to — zawołał z pewnym tryumfem Laskowicz — że my jedni bijemy po łbie tę Rzeczywistość.