Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/260

Ta strona została uwierzytelniona.
—   252   —

zmować. Groński poleciał do stajni, by natychmiast wyprawić konie po doktora.
Lecz zanim wniesiono rannego do jego pokoju, nadbiegła matka, która na wiadomość o nieszczęściu zapomniała o swoich reumatyzmach — i sama pomagała w przenosinach syna, w rozbieraniu go i układaniu na łóżku, a następnie poczęła mu obmywać rany gąbką. Władysław popadł z powodu znacznego upływu krwi w długie omdlenie, a po odzyskaniu na krótko przytomności, zemdlał powtórnie, skutkiem czego nie mógł dać żadnych objaśnień o wypadkach. Powtórzył tylko kilkakrotnie: »W lesie, w lesie!« — z czego można było wywnioskować, że napad miał miejsce nie na gościńcu publicznym, ale w granicach Rzęślewa lub Jastrzębia.
Tymczasem ozwał się przed gankiem turkot bryczki, a w chwilę później Groński wywołał pannę Anney z jej pokoju, w którym zmieniała naprędce ubranie zalane krwią.
— Jadę sam — rzekł. — Stangret jest także ranny i zajęła się nim gospodyni, a żaden z fornali nie chce jechać. Wszyscy się boją i odmawiają stanowczo. Gotów jechać tylko stary lo-