Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.
—   19   —

kiem. Bliżej cmentarza chłopi rozpoczęli litanię, a wiosenne podmuchy chwytały te pieśni polskie i łacińskie — i niosły je wraz z zapachem gasnących ustawicznie świec i z żywiczną wonią pochodni na bory i lasy.
Krzycki, który prowadził pannę Anney, zauważył, że dłoń jej, oparta na jego ramieniu, drży dość mocno. Przyszło mu jednak na myśl, że zmęczyła zapewne rękę, trzymając parasolkę po drodze z Jastrzębia do Rzęślewa, i nie zwracał na to więcej uwagi. W przekonaniu też, że taki obchód, jak pogrzeb, uwalnia od rozpoczęcia zwykłej towarzyskiej rozmowy, szedł w milczeniu. Był zmęczony i głodny. Do głowy cisnęły mu się bezładne myśli o wuju Żarnowskim, o tem, że nie umie zdobyć się na żal po nim, o pogrzebie, o świeżo przybyłych kuzynkach i o wczorajszej rozmowie z Grońskim. Chwilami spoglądał z roztargnieniem na oboczne pole i nawpół świadomie stwierdzał, że na urodzajnej rzęślewskiej ziemi oziminy, zarówno jak jare zboża, zapowiadają się doskonale — i po pewnym dopiero czasie przypomniał sobie, że wypada jednak zająć się trochę i towarzyszką.
Jakoż po kilku ukradkowych na nią spojrzeniach zbudziła się w nim ciekawość, stępiona