Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.
—   27   —

zapis, jaki nieboszczyk dyrektor Otocki zostawił żonie, jest dokładnie wiadomy.
— Mam nadzieję, że piękna kuzynka da mu odkosza.
— Który powiększy piękną kolekcyę. A ty co powiesz o kuzynkach?
— Owszem!... pani Otocka... owszem. Obie mają, jak mówią galicyanie »coś nobliwego«. Ale panna Marynia to jeszcze dzieciak.
Groński począł prowadzić oczyma za wysmukłą postacią idącej przed nimi panienki i rzekł:
— To taki dzieciak, który mógłby tak samo latać po powietrzu, jak chodzi po ziemi.
— Aeroplan, czy co?
— Ostrzegam cię, że to moja największa adoracya.
— Słyszałem. Ludziom to już wiadomo.
— Tylko nie wiedzą, że ta adoracya nie jest koloru czerwonego, lecz niebieskiego.
— Tego nie bardzo rozumiem.
— Jak ją bliżej poznasz, to mnie zrozumiesz.
Krzycki, którego więcej zajęła panna Anney, chciał znów zwrócić na nią rozmowę, ale tymczasem wyszli za bramę, przed którą czekały konie. Młody człowiek jął podsadzać panie do