Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.
—   33   —

jać bez miłosierdzia oponentów — i na tego rodzaju rozmowach, w których ku wielkiej irytacyi Dołhańskiego nie było żadnej wzmianki o testamencie, upłynęła im droga powrotna. W Jastrzębiu czekano na nich z herbatą, ale ponieważ wiatr ustał przed zachodem słońca zupełnie i uczynił się rozkoszny wieczór wiosenny, więc panie były wraz z Grońskim w ogrodzie. Gdy Krzycki i jego towarzysze udali się tam za niemi, zastali panią Krzycką i panią Otocką nad brzegiem stawu, a pannę Anney z Marynią w łodzi na stawie. Czerwony blask przesycał całkiem powietrze; zapach bzów, rosnących niedaleko brzegu, mieszał się z wonią torfu, rzęsy i ryb. Woda była ciemno-zielona na krańcach od olch i wierzb, które ją obrębiały, w środku zaś, na rozlewie, złota, z odbłyskami purpury i pawich piór. Łódź płynęła w świetle ku szczerkowi, którego wązki pasek od strony ogrodu służył jako miejsce lądowania. Panna Zbyłtowska siedziała w środku czółna, a panna Anney, stojąc z tyłu, prowadziła je jednem wiosłem, popychając statek a razem i sterując z niepospolitą wprawą. Na tle wody i nieba odrzynała się od stóp do głów jej silna, wysmukła postać, z podaną naprzód piersią, prze-