Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.
—   153   —

panna Anney nie jest dzieckiem rodzonem, tylko adoptowanem, zamożnego, a dziś już nieżyjącego fabrykanta angielskiego, pana Anney, i jego również nieżyjącej żony...
— No! ale jeśli adoptacya daje jej wszelkie prawa, a zwłaszcza prawa spadkowe, to czy to Krzyckiemu nie wszystko jedno?
— Adoptacja daje jej wszelkie prawa, jednakże Krzyckiemu nie jest zupełnie wszystko jedno, albowiem pokazało się także, że panna Anney jest córką kowala z Rzęślewa i nazywa się Hanka Skibianka.
— Ha! — zawołał Świdwicki. — Odnalazła się Perdita, ale nie królewska córka! Cóż na to piękny Floryzel?
Lecz Dołhański począł patrzeć na Grońskiego, jakby go pierwszy raz w życiu zobaczył.
— Co ty powiadasz?
— To co jest.
Sapristi! ależ to są bajeczne rzeczy. Sapristi! Chyba żartujesz?
— Daję ci słowo, że tak jest... Sama to Krzyckiemu powiedziała.
— Lubię na twarzy Dołhańskiego ten wyraz zdziwienia! — zawołał Świdwicki. — Człowieku, przyjdź do siebie!