Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.
—   156   —

w kostce, co pochodzi od kłócia się o rżysko. Ale przypuszczam, że panna Anney nie ma róży.
— Z wami nie można mówić poważnie.
— Bo i po co? — odrzekł Świdwicki. — Niech Krzycki odcina teraz kupony od swojej powagi, ale nie my. Czy to nie ty mówiłeś, że on należy do narodowej demokracyi?
— Nie. Nie ja. Ale co to ma za związek z panną Anney?
— Ach! ach! szlachcic, narodowy demokrata dowiedział się, że jego flamma ma w żyłach chłopską krew i jednak brzuch go z tego powodu zaraz rozbolał, jednak kole go ta deminutio capitis.
— Kto ci to powiedział? Przytem to jest raczej permutatio, nie deminutio...
— Tak! Towar angielski okazał się wyrobem krajowym — »made in Poland« — i spadł w cenie. Słusznie, słusznie...
— Wiecie, ktoby mógł sobie pozwolić z całą swobodą na małżeństwo w takich warunkach — zapytał Dołhański — prawdziwie wielki pan.
— Ale nie polski — zawołał Świdwicki.
— Już zaczynasz! Dlaczego nie polski?
— Dlatego, że polski nie ma dość ufności w swoją krew, nie ma po prostu dość dumy,