Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.
—   11   —

A ona tymczasem przestała grać i zwiesiła rękę ze skrzypcami wzdłuż sukni. Nikt jej nie dziękował, nikt nie ozwał się ani słowem, albowiem wszyscy słuchali w dalszym ciągu tej muzyki, która jak echo grała jeszcze w nich samych. Pani Otocka przysunęła się mimowoli do Grońskiego, jakby pociągnęło ich ku sobie wspólne uwielbienie dla ukochanej dziewczyny. W oczach pani Krzyckiej zabłysły łzy, na które złożyły się i wywołane urokiem muzyki wspomnienia lat dawnych, i obecne cierpienia, i świeży niepokój o syna i niepewność przyszłości. Panna Anney siedziała w zadumie, podtrzymując bezwiednie między kolanami album, który w czasie gry Maryni wysunął się jej z rąk — a przez otwarte drzwi, w zamroczonej już głębi salonu, widać było jakąś niewyraźną postać niewieścią, która widocznie przysłuchiwała się także muzyce.
Nieco silniejszy powiew, który zawiał od olszyn, zbudził wszystkich jakby z pół-snu. Wówczas pani Krzycka zwróciła się do syna:
— Od stawu idzie chłód. Może byś wrócił do pokoju?
— Nie — odpowiedział — tak mi dobrze, jak dawno nie było.
I począł upewniać ją, że nie czuje żadnych