Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.
—   198   —

Niby to takie rzeczy się wie i głosi, a jednak z prawdziwem zdziwieniem i jakby coś zupełnie nowego, usłyszałam, że szczęście to wcale nie najważniejsza rzecz w życiu, i że nie ono powinno być największą troską matki... A przedtem obmyto mi ręce z pychy i kazano się rządzić sumieniem — więc ja, mój Władku, nie mogę odwodzić cię od tego małżeństwa.
Władysław, usłyszawszy to, pochylił znów głowę do rąk matki i począł je okrywać pocałunkami.
— Ach, mamo droga — powtarzał — ach mamo, jakim ja szczęśliwy!
— I ja — odpowiedziała pani Krzycka. — Bo obawiałam się jeszcze i o to, czy twoje uczucie nie jest powierzchowne, oparte na złudzeniach i wyobraźni, ale po tej naszej rozmowie, widzę, że ty Aninkę kochasz prawdziwie.
— Tak jest! — to siedzi bardzo głęboko i dałoby się wyrwać chyba razem z życiem.
— Wierzę, wierzę.
I tak zapewniając się wzajem, oboje mówili zupełnie szczerze i zarazem łudzili się oboje. Władysław bowiem miał zapalną głowę, łakome zmysły i miękkie serce, ale żył przeważnie na zewnątrz i żadne z jego uczuć nie mogło wyra-