Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/211

Ta strona została uwierzytelniona.




XVI.

W kilka dni później do Grońskiego przyszli w odwiedziny stary rejent Dzwonkowski i doktór Szremski. Groński, dla którego to było miłą niespodzianką, lubił bowiem obydwóch, a doktora cenił przytem wysoko — powitał ich z wielką serdecznością i począł wypytywać, co słychać w mieście, w okolicy i u nich samych.
— Ha! żyjemy, żyjemy — odpowiedział hałaśliwy doktór. — W tych czasach to i to sztuka. Ale policya nas dotąd nie aresztowała, bandyci nie zastrzelili, socyaliści nie wysadzili w powietrze, więc nie tylko żyjemy, ale przyjechaliśmy do Warszawy... Ja, dlatego, że muszę jechać dalej — aż na Wołyń, a ten tu mąż (tu wskazał na rejenta) z powodu koncertu i udziału w nim panny Zbyłtowskiej. Przeczytawszy o tem w dziennikach, wpadł w taki stan, że lada chwila oczekiwałem ataku apopleksyi lub anewryzmu. Nie