Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/236

Ta strona została uwierzytelniona.
—   228   —

szczerość i prawda, tam wszystko może się odnaleźć.
Krzycki zaś był istotnie szczery i to do tego stopnia, że można go było przejrzeć na wylot, jakgdyby był szklany. Dowodem tego była opinia, którą w rozmowach z Grońskim wygłaszał o nim doktór Szremski.
— Mnie — mówił — interesuje dzisiejsza panna Hanka Skibianka jeszcze dziesięć razy więcej, niż dawna panna Anney — i życzę jej szczęścia z całej duszy. Ale jeśli ona oprze to szczęście na uczuciu, jakie ma dla niej Krzycki, to boję się, że się zawiedzie... Ja nie chcę powiedzieć o nim nic złego. Owszem, to dla mnie sympatyczny typ, bo ogromnie nasz, ogromnie swojski. Gdyby Krzycki żył sto lat temu i był ułanem, szarżowałby pod Samosierrą nie gorzej od Kozietulskich i Niegolewskich. Tylko, on należy do tego rodzaju ludzi, którym, dla jakiejś idei, lub dla jakiegoś uczucia, łatwiej zginąć, niż dla nich żyć i w nich wytrwać. Zwracać się ku jednej idei, lub ku jednemu uczuciu, jak igła magnesowa zwraca się na północ — to nie ich moc, ani ich rzecz. Oni potrzebują dystrakcyi, rozrywek. I niema w tem nic dziwnego. Pomyśleć tylko, że przez całe wieki nikomu