Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.
—   43   —

kwiatem. Wolała jednak nie rozpytywać o to swego chłopaka, przypuszczając, że to może jeszcze przejdzie.
On tymczasem rwał się jak na uwięzi i byłby niezawodnie nie przetrzymał tych kilku dni, które zawarował doktor, gdyby nie to, że przyrzekł to matce wobec panny Anney i bał się uczynić sobie w jej oczach opinię człowieka, który nie szanuje swoich przyrzeczeń. Po radzie, jakiej przez pośrednictwo Grońskiego udzieliła mu pani Otocka, by pierwej rozmówił się z panną Anney, tembardziej nie mógł usiedzieć w domu. Od rana do wieczora łamał sobie głowę nad tem, coby to mogło być, i nie mógł do niczego dojść. Nazajutrz po rozmowie z Grońskim, postanowił zapytać o to listownie pani Otockiej i siadł z wielkim zapałem do pisania listu. Lecz po pierwszej stronicy ogarnęło go zwątpienie. Zdało mu się, że nie potrafi wypowiedzieć tego, co chciał. Rozumiał, że pod adresem pani Otockiej pisze list właściwie do panny Anney, więc pragnął zrobić go swego rodzaju arcydziełem, a tymczasem doszedł do przekonania, że to jest coś tak niedołężnego i niezgrabnego, że wysyłać tego niepodobna. Ostatecznie stracił całkiem zaufanie do swych zdolności stylistycznych i to