Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/84

Ta strona została uwierzytelniona.
—   76   —

— Powiedziała mi, że nie wie — odrzekł Władysław. — Czy pani tam będzie i jutro.
— Tak. Chybaby była wielka niepogoda.
Krzycki zniżył głos:
— Dlatego o to pytam, że mam wielką i serdeczną prośbę... Niech mi pani pozwoli tam przyjść o tej samej godzinie i przed ten sam ołtarz...
Przez twarz panny Anney przebiegły rumieńce i piersi jej poczęły się poruszać żywiej. Pochyliła nieco głowę i, przyłożywszy brzeg wachlarza do ust, odrzekła cicho:
— Nie mam prawa zabraniać, ani pozwalać, kościół otwarty jest dla wszystkich.
— Tak. Ale jabym chciał klęknąć na chwilę przy pani.. razem... i nie przez zwykłą pobożność, tylko na szczególną intencyę. Co do mojej pobożności, to szczerze powiem, że — wierzę w Boga, ach! zwłaszcza teraz — wierzę i w Boga i jego dobroć, ale dotychczas nie byłem bardzo pobożny... Tak jak wszyscy... Gdy jednak chodzi o całe życie, to nawet człowiek całkiem niewierzący gotów klęknąć i modlić się. Klęknąć przy pani, to jest już ogromne szczęście, bo to, jakby się miało przy sobie anioła. A ja chcę jeszcze o coś więcej prosić: oto, że-