Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.
—   78   —

Lecz panna Anney musnęła niby niechcący swą przybraną w białą rękawiczkę dłonią jego dłoń, wspartą na brzegu pianina, i odeszła, albowiem nie zapamiętawszy się do tego stopnia, jak Władysław, spostrzegła, że poczynają na nich patrzeć. Z powodu urodzin Maryni zebrało się wieczorem u pani Otockiej dość znaczne grono osób. Zjawił się rejent Dzwonkowski, dalej stary sąsiad z okolic Zalesina, a prócz tego Dołhański i obie panie Włóckie, które po uprzedniej zamianie wizyt zaprosiła pani Otocka. Groński zjawił się oczywiście najwcześniej i niemal grał rolę gospodarza, w czem mu pomagał dawny nauczyciel Maryni, niemniej w niej rozmiłowany skrzypek Bochener, i wreszcie, wyjątkowo w dniu dzisiejszym trzeźwy, Świdwicki.
Pani Otocka zajęta była paniami Włóckiemi. Groński rozmawiał ze świdwickim, o ile nie wodził oczyma za Marynią, która w swej białej, przybranej fiołkami sukni, wysmukła, prawie wiotka, wyglądała istotnie jak alabastrowy posążek. Ale ona to właśnie, a z nią pani Krzycka poczęły się przypatrywać ze szczególną uwagą Władysławowi i pannie Anney. Małe uszka Maryni zaczerwieniły się zupełnie z cie-