Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/185

Ta strona została przepisana.

Był on w wielkim gaju pod Vaisali. Mahapradżapati ucięła sobie włosy, wdziała odzież grubą, rudawej barwy i poszła do Vaisali.
Drogę odbyła pieszo, bez skargi znosząc trudy. Okryta kurzem, stanęła przed komnatą, gdzie medytował Budda, nie śmiejąc wejść. Stała, roniąc łzy gorzkie, gdy nadszedł Ananda i spytał:
— Czemuż to, o królowo, przybyłaś tu w tym stroju i na co czekasz u drzwi Błogosławionego?
— Nie śmiem przed nim stanąć! — odparła. — Trzy razy już odrzucił mnie, przychodzę tedy po raz czwarty prosić o to, by raczył przyjąć kobiety w poczet członków gminy.
— Wstawię się za tobą, królowo! — powiedział Ananda.
Wszedł do komnaty i rzekł Mistrzowi:
— O Błogosławiony! Czcigodna Mahapradżapati, królowa nasza, stoi u drzwi twoich, nie śmiejąc spojrzeć ci w oczy, z obawy, że znowu nie spełnisz jej prośby. Prośba ta wcale nie jest niedorzeczną. Cóż stoi na przeszkodzie wysłuchaniu jej? Była ci ona matką, o Błogosławiony, dobrą i godną, czemużbyś nic miał jej przyjąć do gminy? Dużo jest też kobiet obdarzonych świętością i męstwem, godnych kroczyć drogą zbawienia.