Strona:Hugo Zapałowicz - Z Czarnohory do Alp Rodneńskich.djvu/56

Ta strona została przepisana.

w jedną pałeczkę, drobna Kostrzewa owcza (Festuca ovina), i wiele jeszcze innych traw, w które szczególnie Czarnohora obfituje. W formacyi traw bierze jeszcze także bardzo czynny udział mały Sit (Juncus trifidus), do innej wprawdzie, lecz bliskiej rodziny należący, który swemi cieniutkiemi i okrągłemi jak u szczypiórku listkami pokrywa jakby rozczesanemi włosami nieraz znaczne i szczególnie jałowsze przestrzenie.
Oprócz powyższych krzewów i traw, pojawia się na szczycie Howerli jeszcze wiele innych roślin, często o kwiatach żywo zabarwionych, lecz gdy się te zwykłe nie gromadzą w większej ilości razem, przeto też i wpływ ich na ogólną fizyonomię roślinności jest mniej widoczny.
Już południe mijało, gdyśmy stanęli na szczycie Howerli, otuleni zewsząd gęstą mgłą. Dopiero na szczycie oceniliśmy dokładnie, jak silny i zimny wiatr dął od zachodu z małem zboczeniem na południe, a przed którym dotąd byliśmy dość zasłonięci. Mgły przelatywały z szaloną szybkością koło nas. Od czasu do czasu przerzedzały się, robiło się jaśniej, już można się było domyśleć, gdzie się słońce znajduje; niebawem zaświecił blady jego krążek przez mgły przerzedzonej jak księżyc z poza cieńkich warstw chmur, owdzie ukazał się i kawałeczek błękitu, co jakby przywiązany do mgieł, pędził z jednakową z niemi szybkością — lecz w krótce słońce i błękit znika, mgły się zgęszczają i znowu ciemno, jakby życie miało zamrzeć na ziemi, a wiatr już pieśń pogrzebową śpiewał.
Pocieszało nas tylko, że będąc jeszcze niżej, widzieliśmy wszędzie w okolicy słoneczną pogodę. Wiatr bowiem nie napędzał skąd inąd mgieł, lecz te tworzyły się dopiero na Czarnohorze, a to w ten sposób, że powietrze nadchodząc z innych stosunkowo cieplejszych stron, trafiało na zimniejszą temperaturę Czarnohory i musiało tu tem samem część swej pary we mgły zgęszczać. Dlatego kto patrzał w tym dniu z dalszych stron na Czarnohorę, temu musiało się wydawać, że jej szczyty obsiadła spokojna mgła. Tymczasem mgła ta pędząc szalenie, była w każdej chwili inną, i oddalając się od Czarnohory, ulatniała się znowu w cieplejszem powietrzu okolicy, podczas gdy wiatr za zbliżeniem się do Czarnohory wciąż nowe mgły wytwarzał. Zchodząc ze szczytu wyszliśmy po niejakim czasie ze mgły, która teraz wisiała nad nami jak powała. Po dolinach świeciło słońce, lecz wszystkie sąsiednie góry pokrywały mgły.
Obraliśmy obecnie kierunek drogi na stronę południową, t. j. węgierską. Z tej strony odsłoniły się pod szczytem Howerli na dwu miejscach warstwy skał piaskowcowych w ten sposób, że nachylenie ich powierzchni biegnie równolegle z nachyleniem stoków, co się tylko z południowej strony wydarzyć może, gdyż ogólne nachylenie warstw w Czarnohorze jest południowo-zachodnie. Odsłonięte te tutaj warstwy mają powierzchnię zupełnie równą i gładką, i wydają się z daleka jakby dwa olbrzymie okna wstawione w bok Howerli.
Zeszedłszy z właściwego szczytu Howerli, trafiliśmy na wielką i prawie poziomą płaszczyznę. Przy rozglądaniu wpadło mi na myśl, czy nie istniał tu kiedyś lodowiec i czy nie znajdę jakich śladów, któreby potwierdziły to przypuszczenie. Postępując w kierunku południowo-wschodnim (t. j. równolegle z ogólnym kierunkiem Czarnohory) trafiłem na brzegu powyższej płaszczyzny na wał jakby sztucznie usypany, dziś już trawą porosły, a za którym rozciągała się znowu płaszczyzna cokolwiek od poprzedniej miejsza. Ten wał jest bardzo prawdopodobnie środkową moreną lodowca, który się tu kiedyś z tej strony Howerli znajdował. Pierwsze ślady lodowca odkryto z tamtej strony Howerli, w kotlinie Zaroślaka i obok od wschodu w kotlinie Pozyzewskiej. (Zob. rozprawę M. Łomnickiego w IV tomie Pamiętnika Tow. Tatrz.) Zdaje mi się jednak, że wszystkie