Strona:Iliada2.djvu/039

Ta strona została przepisana.

Pytaią, iaki skutek, ich poselstwo niesie.        673
Piérwszy rzekł Agamemnon: „Powiedz Ulissesie!
Czy chce odeprzeć ogniem grożące Troiany,
Czyli też w swoim gniewie trwa nieubłagany?„
Zahartowan Ulisses na wszystkie zdarzenia,
„Królu, rzecze, nic iego serca nie odmienia:
Zamiast by się ubłagał, nie ma w gniewie miary,
Prośby twoie odrzuca, gardzi twemi dary.
Niech Atryd, rzekł, z innemi wodzami się trudzi,
Jakby wyrwał od zguby i flotę i ludzi.
Grozi, że skoro tylko pierwsze błyśnie zorze,
Natychmiast zepchnie swoie okręty na morze.
I drugim, przydał, Grekom radzę iśdź do domu:
Nie legnie od waszego Jlion pogromu:
Ma Troia liczne woyska, Jowisz iéy obrońca,
Nigdy wy pracy waszéy nie uyrzycie końca.
Takie są iego słowa. Jeśli się podoba,
I Aiax i dway woźni, ludzie mądrzy oba,
To com powiedział, swoim potwierdzą wyrazem.
Fenix zaś tam nocuie, za iego rozkazem.
Jutro z nim, ieśli zechce, na okręty wsiędzie,
Lecz ma wolność zupełną, musić go nie będzie.„
Skończył, a na to rada oniemiała siedzi,
Dumnym zdziwiona tonem iego odpowiedzi,
I długi czas im smutek słowa wyrzec nie da:
Aż nareście mężnego słyszą Dyomeda.