Strona:Iwan Turgieniew-Pierwsza miłość.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

Przypatrywała mi się, kiwając główką w zamyśleniu.
— Pan masz guwernera? — rzekła nagle.
— Nie. Dawno go już pożegnałem.
Było to kłamstwem: jeszcze nie upłynął miesiąc, odkąd rozstałem się z moim francuzem.
— Ach, więc już zupełnie dorosły!
Uderzyła mię lekko po ręce cieniutkiemi paluszkami.
— Trzymaj pan ręce prosto! — zawołała i zaczęła zwijać włóczkę z wielką uwagą i pilnością.
Skorzystałem z tego, że miała oczy spuszczone i zacząłem jéj się przyglądać z początku ukradkiem, potém coraz śmieléj. Wydała mi się dzisiaj jeszcze stokroć piękniejszą; co za rysy, jaka cera i spojrzenie!... Wszystko w niéj było tak dziwnie harmonijne i delikatne, tak miłe, wdzięczne i rozumne. Siedziała odwrócona plecami do okna, zasłonionego białą, płócienną roletą; jasny promień słońca, prześliznąwszy się z boku, oblewał łagodnym blaskiem jéj miękkie, złote, wijące się włosy, kontury szyi i ramion spadzistych, sięgając aż na piersi. Na tém tle świetlaném wyglądała cudnie! Nie spuszczałem z niéj oczu, i zdawało mi się, że jest mi już blizką i drogą, że znam ją od dawna i że przed nią nie znałem nic i nikogo, nie żyłem...
Miała na sobie ciemną, nie nową sukienkę i fartuszek; jakżebym był chętnie głaskał, pieścił dłonię każdą fałdkę téj sukienki i tego fartuszka! Z pod sukni widać było końce jéj bucików; z jakiémże uwielbieniem i rozkoszą przycisnąłbym do nich usta!...
I oto siedzę naprzeciw niéj, rozmawiam... poznałem się z nią tak szybko — co za szczęście! O Boże, Boże...
I niewiele brakowało, abym podskoczył nagle pod wpływem uniesienia i zachwytu i nie krzyknął z radości, jak dzieciak.
Tak mi tu było dobrze i tak błogo, że chyba do końca życia nie ruszyłbym się z tego miejsca, nie wyszedł z czarodziejskiego pokoju.
Ona powoli podniosła powieki i znów zajaśniały przedemną