Strona:Józef Białynia Chołodecki - Epizody z dziejów Małopolski w XIX stuleciu (1920).djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

nego Hsbsburgów[1]. Długi pobyt w Galicji i ożenienie z Polką z domu Szymanowskich usposobiły go przychylnie dla kraju. W czasie powstania styczniowego nie wahał się zwiedzać obozu generała Antoniego Jeziorańskiego pod Kobylanką, podkomendni huzarzy jego zaś zwykli byli dopomagać do ucieczki, pochwytanym przez patrole partyzantom. Mianowany po zaprowadzeniu stanu oblężenia (r. 1864) naczelnikiem okręgu rzeszowskiego, zajmował się więcej, aniżeli sprawami politycznemi, porządkami w mieście, gdzie z punktu sanitarnego trzymał w karbach niechlujną ludność żydowską. Porywczy, popadał łatwo w konflikta, a wobec żydów nie przebierał w środkach, rozdzielał szpicrutą plagi każdemu, który mu nie ustąpił z drogi, lub co gorsza obserwował, przechodząc ulicą, jego wąsy, zdefigurowane wskutek blizny na twarzy, pozostałej po niefortunnym pojedynku. Dla żołnierzy był życzliwie usposobionym, to też i przez nich lubianym, zwłaszcza, gdy im opowiadał bajeczki w koślawionym niemiłosiernie polskim języku, o owych 25 „sztoksztrajchach“ jakie on — „graf Wallis“ odbierał jako żołnierz za złą defiladę przed komendantem.
— A ty durny chłop, co...? — konkludował nakazując trzymać się ostro przy defiladzie przed „komenderującym generałem Erlaucht-Neipperg“.
Kontrastem powyższych dygnitarzy był wspomniany poprzednio pułkownik Józef Heinold. Wątłej postaci, o cienkim głosie, wskutek odniesionej w bitwie rany w szyję, objawiał na każdym kroku wyższy umysł i szlachetne serce. Interesował się on żywo losem jednorocznych ochotników i postępami w nauce, odwiedzał od czasu do czasu plac ćwiczeń i salę wykładową, wypytywał się o szczegóły i postępy w nauce, powtarzał przytem ulubione swe zdanie, iż „młodzieży potrzeba powietrza i światła“. Na półroczny nasz egzamin sprosił

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Habsburgów.