Strona:Józef Birkenmajer - Mój przyjaciel Sań Fu.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

Spojrzał na mnie zgorszony.
— U nas kobieta nie może z domu uciekać, nie wolno... Zakazał Kon-fu-tse... „Moja“ tego nie mógł napisać... Za to jest kara. Dlatego u nas każda ło-cho-za ma od dzieciństwa ściśniętą stopę, żeby z domu wychodzić nie mogła, jak tylko wtedy, gdy ją zamąż wydają... a i wtedy sama nie wychodzi, tylko z mężem.
— A przecie tyś był jej mężem.
— Ko-szi wydał inne prawo.
— Przecież nie mówiło to prawo, że nie jesteś jej mężem!
— Ale też nie mówiło, że nim jestem. Trzeba było, żeby Ko-szi wydał takie prawo, że jestem mężem Lu-da. Ja sam nie chciałem stawać przed obliczem tego, który mnie skrzywdził, przeto napisałem dwa listy: jeden do Ko-szi, drugi do Lu-da, i posłałem przez tego chłopca.
Chłopcy jeszcze mają wstęp do mieszkania niewiast, a zresztą on był jej synem, tego prawa nawet Czen nie mógł zaprzeczyć.
Sań-fu spojrzał jeszcze tkliwiej na syna, który też długo wpatrywał się w ojca. Wyraz ich twarzy trudno było określić: po europejsku byłoby to zdziwienie, ale twarze Chińczyków były dla mnie takąż hieroglifiką, jak ich abecadło.
— Wrócił do mnie, zanim jeszcze dojrzały pola gaolanu, wrócił, ale list ten odniósł mi zpowrotem... i te sapeki... Matki już nie zastał przy życiu. Rzeka Huo-liań wezbrała była i zniosła chatę, a Lu-da zatonęła... Nie umiała przecież pływać — stopy miała

15