Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

w drzwiczki otwarte, powóz zamknięto i konie, które wypoczęły były, stojąc dni kilkanaście, zacięte silnie, poleciały galopem.
Nieznajoma jejmość, która powoli się za nią wlokła, zgryziona niepowodzeniem swojego poselstwa, stanęła w początku osłupiała, rzuciła się, aby ludzi powstrzymać, domyśliwszy się pewnie jakiejś omyłki, ale na nią nie uważano. Nim się zebrała zaprotestować, porwanie w mgnieniu oka było faktem spełnionym, a kareta uniosła nieszczęśliwą, przelęknioną Betinę.
Kobieta stała zamyślona, kiwała głową, pomruczała coś do siebie, ruszyła ramionami, rozśmiała się i w mroku nocnym znikła, pomiędzy domami.
Dyzma tegoż wieczora upił się, jak przewidywano, grał w elbika, i poszło mu tak nieszczęśliwie, że nietylko zarobione pieniądze, ale część stroju i nieodbicie potrzebne toaletowe przybory zostawił w rękach przyjaciół.




LXIII.

Jakkolwiek los starościny niewiele czytelników obchodzić może, zważywszy jednak, iż cierpiała niezasłużenie za cudze grzechy, musimy kilka słów opisowi tego, co ją spotkało, poświęcić. Mimo, że w życiu starościny nie zbywało na różnych przygodach, pierwszy to jednak raz trafiło się jej w ten sposób być gwałtownie uwięzioną. Bywała porywana, ale mniej podstępnie i z oporem tylko dla przyzwoitości okazywanym. Ten rapt wydał się jej dla towarzyszących mu okoliczności groźniejszym, niż wszystkie inne. Naprzód nie mogła przypuszczać, aby pobudką do niego miała być miłość nieszczęśliwa, gdyż zakochany byłby wprzód pewnie łagodniejszych próbował środków. Lękała się zemsty rewolucyi nad przyjaciółką obcych, ale i ta inaczejby się pewnie była objawiła. Ostatnie i jedyne prawdopodobne przypuszczenie było, że mogli od niej żądać pieniędzy... w istocie wychodziła zawsze obładowana precyozami i wekslami; tym razem miała je również przy sobie. Ale mieliby je czas wydrzeć natychmiast w powozie,