Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/113

Ta strona została skorygowana.

panie odpuść... a wszystkim już głowy pozawracała! cóż to będzie jak jaki tydzień posiedzi, chyba kropidłem i egzorcyzmem szatana z nich przyjdzie wyganiać. Wstydzilibyście się... niechże kapitan... wiadomo że jemu aby kobieta, to szaleje... ale wy... gdzież u was oczy, że nie widzicie co to za jejmościanka... Wszystek świat zjeździła... wszystko zna, wie, udaje kogo chce... po prostu komedjantka... Ja wam powiadam, że gdy tu posiedzi, nieszczęście będzie, nieszczęście...
— Mówili — przerwał po chwili Doroszeńko, że dwa razy była za mężem, że ma córkę, a ona na dwadzieścia lat nie wygląda.
— Tfu! — splunął kanonik — nie macie już o czem gadać! — Machnął kijem i poszedł.
Fraszka to, że my o gościu rozprawialiśmy, ale cały dwór się ciekawił, słudzy zaglądali przez dziurki od kluczów, zbiegali się do sieni, żeby ją choć przechodzącą najrzeć, nie było kąta żeby o niej nie rozmawiano, a panna Jamuntówna wiedziała już doskonale co mówiła do służącej, ile par sukień z sobą przywiozła, czem się umywała, jakie miała przywyknienia i sposób życia... Tylko oboje chorąstwo posmutnieli widocznie, a choć bardzo grzeczni dla kuzynki, byli jakby niespokojni; stary wzdychał chodząc, sama miała twarz zamyśloną posępnie, którą gdy do niej kto przemówił, starała się swoim zwykłym uśmiechem wyjaśnić.
Z ciekawością wszyscy się zbiegli o godzinie herbaty do salonu, prócz proboszcza, który we dworku został; nawet Pulikowski, Hończarewski, i co tylko miało wstęp na pokoje, zawczasu się zgromadziło; ja się wcale nie przygotowałem do czytania, bom nie sądził żeby ta nasza zabawka przy pani Bulskiej ujść mogła. Pulikowski zaraz mi w ucho szepnął, że widział jej kamerdynera, który jest tak wielki pan, że mu osobny pokój dać musiano i chłopca do posługi, że ma złoty zegarek, cygaro pali i w lakierowanych butach chodzi, a co najgorzej — z brodą.
— Na moje własne oczy widziałem, Jasiu, z brodą!