Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/41

Ta strona została skorygowana.

oglądając się na tych, co go forytowali, począł rąbać wedle sumienia sprawy familji i okropnego bigosu swoim protektorom narobił, już go potem z Borowej nikt więcej nie ruszył. Spędził więc resztę życia ze szlachtą, wśród licznego dworu, a że to była pora po temu, dosyć wesoło ją przehulał z sąsiadami, zostawując po sobie tylko córkę i syna jedynaka. Po jego śmierci, wdowa, Ginwiłłówna z domu, długów trochę spłaciwszy i wiele czyniąc dobrego, doczekała wzrostu syna i córki, i dożywszy lat stu z kluczykami w ręku, usnęła spokojnie gdy syn miał się żenić z Pacówną, którą mu wybrała i wyswatała sama z wielkiego domu. Ta pani, dziś żyjąca wszedłszy w dom Tamuntów, doskonale przejęła się tradycją familijną, poślubiła stare jego obyczaje, i nie myślała wcale dźwignąć rodziny z tego, jak drudzy go zwali, upadku i zaskorupienia na wsi. Zrazu familja jej usiłowała chorążego na większy świat prowadzić, ze wsi ściągnąć go do miasta, dać mu urząd i wyrobić stanowisko inne; ale narzucone chorążstwo litewskie przyjąwszy z uśmiechem, order konferowany przez króla schowawszy do szkatułki, pan Jamunt cofnął się od sejmu Grodzieńskiego, opanowany melancholją, do Borowej, po której zawsze tęsknił, a żona, jak on zasmakowawszy w wiejskiem tyciu, pojechała z nim wcale także po Warszawie nie płacząc. Serdeczniej się kochać, jak się to małżeństwo kocha, niepodobna, ani lepiej pojąć wspólność i podział losów i życia. Chorążyna nie myśli jeno o biednym mężu swoim, a on na jej najmniejsze żądanie, choć tak na pozór chłodny i milczący, gotów życie postawić. Długo z początku Pan Bóg im dzieci nie dawał, wreszcie z wielką radością ubogich krewnych, a niesmakiem tych, którzy już na spadek rachowali zapewne, urodził się im pan Aleksander, dziś jeszcze Olesiem zwany, choć ma z górą lat trzydzieści. O tym jako o najwięcej mnie obchodzącym, pilno nastawiłem ucha, gdy porucznik opowiadał, bo z pierwszego wejrzenia pokochawszy go, radbym wiedział jak mu dogodzić, mając mu służyć za podręcznego. Wykapany słyszę ojciec, choć żywszy jeszcze od niego