Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom II.djvu/180

Ta strona została skorygowana.

śmiejąc się przyznać do tego, utaiła małżeństwo swoje, wyrzekając się nawet dziecięcia, z którem ojciec usunął się na wieś, czując dlań obowiązki swoje, gdy ich matka dopełnić nie śmiała.
Miłość pierwsza ostygła powoli, zostało przywiązanie i szacunek wzajemny, widywano się rzadziej. Generałowa, cała oddana pobożności, zamknęła się na wsi, w kaplicy, a nie miała siły spełnić surowo, do czego ją powoływały śluby i macierzyństwo. Śmierć jej, która poprzedziła o niewiele zgon pana Czeszaka, odkryła dopiero światu, że tajemnem małżeństwem byli połączeni, mąż bowiem nie sądził się w prawie przyznania do tego, i nie wydał nawet na łożu boleści.
Krewni zdumieni, postrzegli, że zostali oszukani, ale ważności małżeństwa niepodobna było zaprzeczyć, ani praw, jakie dziecię miało do majątku i imienia rodziców. Nikt z nich nie pomyślał nawet o sierocie, prócz pana de Tilly, który był czule przywiązany do siostry i inaczej to zawsze widział. Z rozpatrzenia papierów przekonawszy się, że Czeszak był mężem Karoliny, wziął się żywo do przypadającej nań opieki nad opuszczonem dziecięciem. Pojechał do Sadogóry, ale tam znalazł już rządzących się jak u siebie krewnych Czeszaka i wiadomość tylko, że Dosia sama jedna wybrała się do Warszawy. Łatwo mu przyszło odzyskać dla córki spadek po ojcu, któren powierzywszy prawnikom, sam pospieszył dla wyszukania siostrzenicy.
I cud, który przeczuwała sierota, spełnił się nad nią — znalazła rodzinę, opiekę, imię, bogactwo, przyszłość.
Pierwszy akt jej życia skończył się po łzach i niepokoju, tą świetną dekoracją, która ją na nową wcale wyprowadziła scenę.



Kilka lat upłynęło, a nikt o Dosi nie wiedział co się z nią stało; wzdychał tylko artysta, niekiedy przypominał ją sobie pan Dahlberg z kapitanem Rybackim,