Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/7

Ta strona została skorygowana.



Zjawienie się takiej istoty jaką była pani Bulska w cichym i ubłogosławionym zakącie, wśród Bożej Czeladki, jak ją nazywał ksiądz Ginwiłł, wyobrazić sobie można, jak wielkim i ważnym było wypadkiem. Chociaż Dosia potrafiła się zaraz wżyć tutaj, poznać ludzi, zastosować do nich i pozyskać ich sobie, żywioł tak sprzeczny musiał zachwiać spokojem ludzi przywykłych do jednostajnego i szczęśliwego wioski żywota.
Oboje państwo Jamuntowie spoglądali na nią z jakimś strachem i podziwem, nie umiejąc jej sobie ze swego stanowiska wytłómaczyć, pragnąc poczciwem sercem uniewinnić,. obawiając wreszcie uroku, któremu ulegali wszyscy. Wpływ tej kobiety już się na całym dworze czuć dawał; opierał mu się jak szatańskiej pokusie ksiądz Ginwiłł, ale i ten powoli miękł i wahał się, inni otwarcie klękali już przed czarodziejką.
Niedość może dobitnie malują się charaktery Borowskich mieszkańców w dzienniku, który pierwszy ustęp tej powieści stanowi; widać je w nim przez pryzmat młodości i podziwienia wszystkie w jednostajnem świetle najjaśniejszych barw tęczowych. Jedna szczególniej z postaci tych, sam bohater tych notatek, najmniej się tu ukazuje i spowiada. O nim powiedzieć jeszcze musimy słów kilka.
Jan Bronicz, syn bardzo ubogiego szlachcica, z wielu względów przypominał Leona artystę; jak on wyrobił się własną siłą, jak on z ochotą do pracy i gotowością na ofiary wstępował na świat nieznany, ale daleko miał większą nad sobą władzę i to go odróżniało od Leona, który nie miał siły oprzeć się jednemu przesuwającemu się przed oczyma marzeniu i widmu ideału. Bronicz było to niezepsute wsi dziecię, z wyrobioną wolą i prostem ale gruntownem poczuciem obowiąz-