Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/78

Ta strona została skorygowana.

z Doroszeńką, uważał Leon, że nań rzuciła wejrzenie długie, zagniewane i badające, którego Bronicz nie postrzegł; ścigała go potem oczyma, zaczepiła kilka razy pytaniem i nie dała mu się ukryć za drugiemi, wciąż wyciągając na odpowiedzi.
Ale młody chłopak, zamiast przykładem tłumu przypaść na kolana przed zepsutą istotą, zimno, krótko i lekko zbył ją, nie troszcząc się wcale o tę łaskę, tak dla drugich cenną i pożądaną.
Leon, śledzący ruch każdy, widział znów jak twarz jej zarumieniła się przelotnym krwi nabiegiem, jak wstrzęsła się widząc prawie lekceważoną, i zamiast podwoić gniewu, złagodniała dziwnie, strojąc w uśmiech ofiary i wyraz boleści.
Ten zwrot nowy uszedł oczu Bronicza, który tem właśnie ją zabijał, że wcale na nią nie zważał, i nie chybiając przesadzał poszanowanie, aby się nazbyt nie zbliżyć. Grzeczność jego była prawie impertynencją, posłuszeństwo rozkazem, tak chłodną formą jakąś, jakby najmniejszej przyjemności nie rodziło służyć hrabinie.
W tym tłumie, jaki teraz napełniał salon Borowski, łatwo było się zbliżyć, i pani Bulska dobrała chwilę, pod jakimś pozorem podszedłszy do Jana.
— Pan mnie unikasz widocznie — szepnęła cicho — nie zdaje mi się żebym na to zasłużyła?
— Ja pani? dziwię się że pani tak sobie moje pełne uszanowania postępowanie wytłómaczyć mogła...
— Ja nie lubię uszanowania, żądam współczucia — odezwała się kobieta żywo — bądź pan śmielszy i poufalszy, inaczej posądzę go o złą wolę... o niechęć.
— Ale zkądże być może niechęć — rzekł zimno Bronicz — gdzie nie ma stosunku?
— Pańskie oczy, ruch mówią mi, żeś niechętny...
— Nie uchybiłem pani, a...
— No, dokończ-że śmiało... a?
— A więcej pani po mnie wymagać nie masz prawa — rzekł zbierając się na śmiałość młody chłopiec.
Bulska spojrzała nań piorunującemi oczy... i rozśmiała się z politowaniem.