Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Choroby wieku tom I.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.

mysł, oświata, dobry byt — będziemy silni, odrodzeni i szczęśliwi. — Zapomniał tylko pan Dembor, że naówczas będzie nam już tak dobrze, ale to tak dobrze, że naładowawszy trzosy, napchawszy pugilaresy, gdzie się obrócim, poniesiemy wszędzie z sobą bez tęsknicy szczęście nasze; zapomniał i tego że odrodzenie wszelkie poczynać się powinno w duchu, nie w kieszeni, że pierwej nam trzeba silnej wiary i namaszczenia chrześcjańskiego, niż przemysłu i pieniędzy, że bez tych dwojga, martwe dzieło wszelkie, a staranie o dobry byt nie odrodzi nas moralnie.
Zapomniał, że idąc w tym kierunku na pozór najrozumniejszym, ale poniżającym człowieka, ochłodniemy do zbytku, zastygniemy śmiertelnie, i gdy przyjdzie dzień taki jaki dziś już nadszedł dla szwabów, nie mogących się pomieścić w zabranych słowianom ziemiach, i wędrujących na stepy Ameryki — będziemy mogli opuścić nasze modrzewiowe kościołki i stare świątynie bez żalu, dla bożnic Mormońskich, dla kościołów protestanckich, dla chwalenia Boga w lesie ze skowronkami, lub nie chwalenia go wcale, uważając modlitwę za stratę czasu, a zatem i kapitału procentującego.
Zresztą nie wina pana Dembora, że poszedł posłuszny za swoim wiekiem i za tem co mu się jasną wydało prawdą — nie wina jego, że się podnieść nie umiał nad sferę tych poziomych aforyzmów, zimnych i martwych jak figury jeometryczne, przy rozkwitłych kwieciach i rozzielenionych drzewach.
Całe tedy swe życie nieubłaganie zastosował do formuły z którą je rozpoczął — ożenił się przyzwoicie, dzieci wychował starannie, a zresztą krzewi porządek, robi majątek i zasługuje codzień bardziej na imie znakomitego, a nadewszystko praktycznego człowieka, co dziś największą pochwałą — niestety!


VI.

Jest to chwila w której Dembor oczekuje właśnie na śniadanie i po rannej pracy, przechadzać się zwykł