Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.

184
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— A! otoż jest... poprę! niezawodnie! i oddam trzysta dukatów! Słowo się rzekło...
Kasztelanowa uśmiechnęła się z politowaniem, ruszyła z lekka ramionami, a mąż jéj uwolniony nareszcie, musiał na nowo rozpocząć pudrowanie, gdyż świeżość peruki była nadwerężona.
Pani żywo pobiegła na górę, posłała na dół żądaną summę i zamyślona poczęła się przechadzać po pokoju.
Godzina obiadowa się zbliżała, na obiad była proszona pani de Rive, dwie przyjaciołki już tęskniły do siebie.
Po krótkim namyśle hrabina przystąpiła do Adasia, który roztargniony sztychy przewracał, pocałowago z lekka w czoło i z uśmiechem szepnęła:
— Idź do swego pokoiku, nie przyjmuj nikogo i nie oddalaj się nigdzie. Ja ci tam obiad przeszlę, bo będę miała tu kogoś, z kim muszę rozmówić się sam na sam.
Wyrzekłszy te słowa, tknięta myślą, że chłopak może ją posądzić o jakieś tête a tête z mężczyzną, dodała zaraz:
— Przyjdzie tu ta pani, którą widziałeś wczoraj... dość ładna i trzpiotowata, nie chcę, żeby ci zawracała głowę.
Uśmiechnęła się obracając to w żart. Adaś posłuszny, ale zarumieniony, zbiegł do swojego pokoiku. Dobrze już nie rozumiał co się z nim działo; czuł tylko, że nim jak piłką rzucano.
I zamknął się w swéj izdebce dosyć smutny, z uczuciem jakiejś niewoli.
Jadąc do miasta, marzył o zabawach, o wielkim świecie, a tu klauzurę surową, naukę ciężką i tęskne cztery mury dwóch izdebek ciemnych miał przed sobą.