Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/230

Ta strona została uwierzytelniona.

222
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Uzdrowić z lada lekkiéj napaści pospolitéj choroby, niczém jest, ale dźwignąć kogoś od wrót śmierci! Zgaga więc najprzód dał do zrozumienia, że nie przesądzając nic, bo nie zna głównego aktora, robota może być wszakże niełatwa. Zależało to od tego, czém ojca ująć lub ukołysać będzie można... Potrzeba go było poznać, wymacać: nikt nie miał jasnego pojęcia o jego charakterze. Stanęło na tém, że wymawiając hrabinę lekką chorobą, migreną, nerwami, — Zgaga najprzód miał się sam rozmówić ze stolnikowiczem, a potém dać informacyę, jak sobie z nim postąpić należy.
— Tymczasem to tylko pani dobrodziejce powiedzieć mogę, dodał Zgaga — co mówię zawsze wszystkim moim łaskawym, którzy słabéj pomocy mojéj żądać raczą... Jeżeli się ma z flegmatykiem... wielka, wielka bieda! Jeżeli adwersarz gorączka, impetyk... rzecz nierównie łatwiejsza. Szparkich ludzi, gdy się do wybuchu doprowadzi, nakrzyczą, nałają, narzucają się, osłabną, a potém z nimi rób co chcesz. To mój aksyomat — dodał, — nigdy on mnie nie zawiódł. Niech pani tylko zważa: jeżeli w sali bardzo krzyczeć i hałasować będziemy, sprawa dobra; jeżeli rozmowa cicho przejdzie... tém-ci gorzéj!
— O godzinie pierwszéj pan Tymoteusz Zgaga był na placu i oczekiwał nieprzyjaciela w postawie bojowéj, to jest zimny, chłodny, zamknięty, spokojny, zrezygnowany choćby na jaką burdę we cztery oczy, a pewien siebie. Stary żołnierz, niebardzo nawet potrzebował przygotowywać się do walki.
Dodać należy, iż człowiekowi temu Nieba dały (tak się wyrażano w owéj epoce) powierzchowność doskonale dobraną do rzemiosła.