Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/286

Ta strona została uwierzytelniona.

278
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

mienie nierozpowite czy skrępowane, spokojne, nie dało jéj nigdy saméj uczuć, jak głęboko brnęła w złe, które się dla niéj powszednim stało chlebem. Krzysia uważała życie za rodzaj gry hazardownéj, wyścigów do jakiegoś skrytego celu. Biegła do niego, bo biegli inni, nudziła się i męczyła pogonią, szukała rozrywek, rzucała dzisiaj co ją bawiło wczoraj, nie pojmując nawet, aby kto inaczéj sobie osnuł żywot i wyobrażał przeznaczenie. Łzy, czułość Julii, jéj wiecznie ubieganie się o miłość prawdziwą, w którą Krzysia już wcale nie wierzyła, draźniły ją i śmieszyły. Gdy się teraz znowu dowiedziała od przyjaciołki o nowém przywiązaniu, gdy ujrzała ją rozpłakaną, wyegzaltowaną, gdy się przekonała, że to jest prawdziwa acz dla niéj niepojęta namiętność: zapragnęła zaraz napić się także z téj czary napoju, którego jeszcze nie kosztowała.
Zdawało jéj się, że smak téj ambrozyi, nie w ustach, co ją piły, ale w czarze, co ją zamykała, był cały...
Piękna, dowcipna, a gdy chciała pusta, żywa, płocha, zepsuta bez zgryzoty, Krzysia miała schorowanego męża, który pokutował za swoje i naddziadów grzechy, niewysłowione męki znosząc w podagrze. Choroba ta ostatniemi czasy uczyniła z niego prawdziwego Łazarza... Krzysia pilnowała biedaka, jeździła z nim, a podróże te dostarczały jéj wybornych sposobności do zabaw, za to, że przez pięć minut dziennie słuchała cierpliwie lub niecierpliwie stękań, jęków i narzekań hrabiego.
Mąż naturalnie jechał gdzie ona chciała, bo zawsze tam najlepszy był doktór, gdzie Krysia jechać pragnęła; tam najskuteczniejsze dla niego wody, gdzie jéj się czas jakiś spędzić chciało. Nie mamy już co