Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.




Adam był w szkołach w Białéj u niejakiego Zamszyca, który od pewnego czasu utrzymywać zaczął studentów. Była to niegdyś professya jak inne, często z miłością i poświęceniem pełniona, częściéj jeszcze wychodząca na prostą spekulacyę, jakby przekarmienie bydła na stajni. Ubodzy ludziska podejmowali się żywić, opierać, trochę dozorować dzieci, i rachowali, aby coś na tém zarobić, a przynajmniéj swoją rodzinę przekarmić i grosik jakiś oszczędzić.
JMP. Zamczyc, u którego postawiono Adama nie był ani lepszy, ani gorszy od innych swych współtowarzyszów. Rodzice dawali za chłopca z korrepetycyami, opraniem i strawą, kilkaset złotych i kilkanaście korcy ordynaryi w naturze, jak to podówczas było we zwyczaju. Szła tam na tę edukacyę i mąka, i krupy, i masło, i ser, i słonina, a że gotówka była rzadka, pieniędzy co najmniéj.
Zamszyc spolaczały Niemiec, który już po niemiecku był zapomniał, bo się w Polsce urodził, wychował i nazwisko swe Samschütz na pół krajowe przerobić usiłował, był już człowiekiem niemłodym; niegdyś dworak, nie nadto uczony, pedagogiem a ra-