Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/282

Ta strona została uwierzytelniona.

274
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

nuszku gotował. Na stole, na ławie, na podłodze rozrzucone były drobne tłomoczki i węzełki podróżne, świadczące, że niespodzianie choroba wędrowca wśród drogi schwyciła.
Czytelnik łatwo się domyśli, że chorym tym był pan Adam, który po dokonaném zabójstwie na hrabi de St.-Géron, uszedł pieszo ze stolicy, razem ze swym nieodstępnym Jermaszką. Rozgrzany gorączką, z początku biegł nie wiedząc dokąd i gdzie idzie, czuł w sobie niesłychaną siłę; ale błąkanie się po lasach, głód i chłód, niedostatek, trudność ukrycia się, złamały go prędko, i gdy w końcu dobili się do karczmy „pod Kogutkiem,“ kasztelan już daléj iść nie mógł. Jermaszka wyprosił mu tu kątek dla spoczynku.
Zaledwie legł na łożu, z którego za kilka godzin wstać się spodziewał, już z niego powstać nie mógł pan kasztelan. Dostał silnéj gorączki, trzeba go było dzień i noc pilnować, zdając kuracyę na naturę, gdyż wzywać doktora nie zdawało się rzeczą bezpieczną Jermaszce. Lękał się ściągnąć oka i zdradzić zbiega, na którym poszukiwano pod bokiem króla popełnionego morderstwa.
Tajenie wszakże dłuższe przed gospodarzem było niemożliwe. Jermaszka zeznał uczciwemu Mejerowi przykre położenie i nazwisko kasztelana, gdyż inaczéj gospodarz nie byłby się zgodził na przyjęcie pod swój dach nieznanego i podejrzanego włóczęgi. Szczęściem Mejer dobrze znał niegdyś ojca kasztelana, a całe opowiadanie taką było napiętnowane prawdą, że Żyd ulitowawszy się, odstąpił alkierza i ofiarował pomoc, jaką tylko w tém ustroniu znaleźć było podobna. Co większa, Mejer wziął na siebie sprowadzenie lekarza (który przejeżdżał właśnie z Warszawy do pani hetmanowéj