Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

21
DOLA I NIEDOLA.

z niego wynijść trudno. To prawda! wstyd nawet własnego dworu, należącego do tego klasztornego porządku. Ależ mój hrabio, prędzéj czy późniéj, to się skończyć musi...
— Ha! odparł starosta po namyśle, dla czegożbym nie miał być u komandora, jeśli mnie prosić będzie? Więc mnie on sam zaprosi?
— No! naturalnie!
— Długo tam posiedzimy!
— Nie! rzekł śmiejąc się Maluta, najwyżéj półtora lub dwa dni.
— Jak to? żartujesz!
— Nie! na to potrzeba się przygotować... Trwają u niego czasem uczty po czterdzieści ośm godzin.
— Ale ja go tak mało znam... ledwie z widzenia i z daleka.
— To nic! chcesz, żebym ci go trochę odmalował? spytał Maluta.
— Nadto jesteś grzeczny, nie możesz być dobrym malarzem — rzekł śmiejąc się starosta.
— Otóż dam panu dowód, że czasem bywam do zbytku otwarty — dodał Maluta. Ja pana starostę drogiego tak kocham, tak szanuję, tak uwielbiam, że dla niego gotów jestem wyjść z obyczaju dyskrecyi, która mi służy za prawidło życia... Znasz pan komandora zapewne tylko z tego, żeś go może widywał na pokojach królewskich, w jego pysznym mundurze maltańskim, z jego pierścieniami na palcach, brylantami u koszuli i trzewików, dyamentami w guzikach, szmaragdami u szpady i kapelusza... i kieszeniami wyzłacanemi. Cóż na to powiesz? ten tak dziś jaśniejący klejnotami człowiek, wyjechał a raczéj wyszedł z rodzicielskiego domu przed laty kilkunastu, nie ma-