Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

34
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

, którą pijała, stanął u drzwi, ręce w tył założył i odchrząknął głośno.
Było to zwykłe oznajmienie, że miał coś do powiedzenia. Pani głowę podniosła.
Jermaszka miał powierzchowność bardzo niepoczesną. Wzrostu był dosyć dużego, ale postaci niezgrabnéj: był jakby w jedną stronę gwałtownie jakimś kataklizmem wykręcony; na podługowatéj, śpiczastéj głowie rosły mu włosy popielate, szorstkie i twarde, trzymał ją nieco także na bok pochyloną. Sama fizyognomia nie zdradzała intelligencyi, czoło było nizkie a szerokie, rysy pospolite, płeć blada, usta otworzyste; ale gdy przemówił, gdy się uśmiechnął, gdy w małych jego oczkach zabłysło życie, twarz przybierała wyraz dziwnéj łagodności i słodyczy, który może tém więcéj uderzał, iż rysy nie zdawały się do noszenia go stworzone. Gdy nic nie mówił i bywał zamyślony, usta naówczas nieco otwarte trzymał, i to go dozwalało nawet o głupotę posądzać, miał bowiem zwodniczy pozór głuptaska.
Gdy Jermaszka odchrząknął, pani Krzysztofowa spojrzała na niego i westchnęła. Biedne człeczysko, nie wiedząc jak do rzeczy przystąpić, z nogi kołysał się na nogę, ręce założone na piersiach z uszanowaniem schował za plecy, poturbował nieco czuprynę, bo to miał w obyczaju, gdy mu szło ciężko, i zakłopotał się, widocznie nie wiedział jak począć.
— Co ty mi chcesz powiedzieć? — spytała pani Krzysztofowa — bo widzę, że masz coś do mnie?
— Onoby się to znalazło — odparł Jermaszka kiwając głową, — ale to niby trudno rozpocząć.
— Śmiało mój kochany, przecięż wiesz, że się zrozumiemy.