Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

74
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Załamał ręce. Julia stała zadumana.
— Ona więc śmiała posunąć się do tego! krzyknęła — do tego!
— Więcéj niż ja powiedzieć, niż ty się możesz domyślić. Jam zniósł to jak żebrak, którego psami z podwórza wyszczują za wrota.
Julia chodziła wielkiemi krokami, chwytając się za głowę i serce.... potém uklękła przed nim, i chwilę płakała milcząca.
— Tak! zawołała wstając: masz słuszność! Jam jedna winna... jam pokutować skazana za nas oboje... jam obowiązana radzić i ratować. Jam cię porwała dzieckiem z pod cienia tych drzew, któreby były ciche ci osłaniały życie i kołysały do szczęścia spokojnego, niezmąconego. O! ja! ja! ja! — dodała, bijąc się w piersi — ja znam Krystynę: ona gotowa na wszystko gdy się zemścić pragnie, gdy ścigać postanowi. Potrzeba milczeć, mam środki, obmyślę, poradzę, dam ci oręż przeciwko niéj.... Ale powiedz mi — rzekła po chwili — maszże ty siłę, aby ją porzucić i walczyć z nią? Byłaby to wojna, o którą mogłaby się rozbić cała przyszłość twoja. Jéj rodzina tak związana, tak jedna, ścigałaby cię nielitościwie... Milcz! czekaj, daj mi zdobyć te środki... przygotować ci oręż. Ja także mam z nią rachunek, ale przedewszystkiém szczęście twoje... Jak się scena skończyła?
— Wyszedłem wściekły, upokorzony, przybity.
— Czy wie, lub może dojść, że byłeś u mnie?
— Nie! wymknąłem się niepostrzeżony.
— Co myślisz czynić jutro? spytała Julia.
— Będę jéj unikał i milczał.
— Nie, potrzeba chwilowéj zgody, zawołała hrabina: nie należy obudzać podejrzeń. Jutro, jeśli będzie