Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/167

Ta strona została skorygowana.

drogą prostą. Mam ja tu dobrze oświadomionych ludzi po biurach, osoby którym ufam i znam je z najlepszej strony, ci wszyscy kręcą bardzo głowami mówiąc o Marwiczu. Podejmuje się spraw parszywych, używa środków nie.... bardzo godziwych. Mówią że piękna żona mu pomaga....
— O! że piękna to piękna! wyrwało się nagle Ottonowi.
Soter się skrzywił i namarszczył.
— Jakichś tam kilku senatorów mają przyjaciół domu, przez których się wszystkie sprawy obrabiają — a Marwicz bierze od klientów sumy neopolititańskie, koszta im narachowuje ogromne.
— Robi majątek! podchwycił Otton.
— Ludzie powiadają że nie, bo żyją państwo na takiej stopie, iż choćby najwięcej zarobili — zjedzą. Dom pan widziałeś.
— Pański — dodał Otton.
— Licz-że ekwipaże, służbę, loże w teatrach, stroje pani, która jest znaną z elegancyi; fantazye p. Marwicza, który mając tak śliczną żonę, dla tonu utrzymuje metresę!
Parsknął jakimś śmiechem dziwnym Otton, jakby go to ucieszyło.
— Możeż to być? wykrzyknął.
— Z najpewniejszego wiém źródła, ciągnął dalej spokojnie Soter.
Otton zamilkł dumając.
— Cóż pan na to? spytał stary adwokat.