Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/254

Ta strona została skorygowana.

stracił mowę. Patrzał, jąkał się, nie mógł, nie namyślił się jak się miał odezwać. Róża tymczasem ciągnęła dalej.
— Jeżeli pan zawędrowałeś do Włoch, aby mnie skruszoną i za grzechy żałującą odprowadzić panu Rajmundowi, bardzo pana żałuję, bo się napróżno fatygowałeś.
Profesorowi zwolna wracała przytomność.
— Nie mylisz się pani, rzekł spokojnie i zwolna, tym tonem pedagogicznym, od którego żaden nauczyciel nie jest wolnym. Chciałem choć spróbować zwrócić panią na drogę obowiązków!!
Róża rozśmiała się.
— A! z tego tonu, rzekła, ze mną pan nie zajdziesz daleko...
Najpierwszym obowiązkiem człowieka, jest być posłusznym sercu... Pana Rajmunda nie kochałam nigdy, wydali mnie za niego tak jak gwałtem; namęczyłam się dosyć. Pokochaliśmy się z Ottonem, miałamże męża oszukiwać?
Kwiryn zamilkł.
— Ot, przejdźmy pod stare prokuracye, dodała śmiało Róża, a niemi do Giardino Reale, tam siądziemy na ławce, każemy dać lodów i będziemy się kłócić, jeśli chcesz...
Gdy to mówiła, Profesor stał zupełnie znów oniemiały, a stan jego widząc Otton, chwycił za rękę i ściskał ją — szepcząc.
— Chodź, kochany Profesorze!