Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/293

Ta strona została skorygowana.

Profesor słuchał tylko, nie pojmował bowiem ani stosunków, ani kombinacyj brata.
— Próżno to już teraz prawić o tém — ciągnął odpocząwszy Rajmund, który zawzięcie dym ciągnął z cygara i puszczał go, jakby nie wiedząc co robi...
Do stolicy teraz powracać nie mam po co; kobieta ta ma takie protekcye, żeby mnie mogła Bóg wie dokąd wygnać i osadzić, abym jej nie zawadzał. Muszę nanowo rozpoczynać gdzieś — nie wiem, w Wilnie, w powiatowém mieście!!
Ruszył ramionami.
— Nie nawykłem do waszych wszawych interesów, na których się pięćdziesiąt, sto rubli w kilka tygodni zarobi ledwie. W Kobryniu ta Okułowiczowa gotowa mi szkodzić.
Tymczasem, dodał zwracając się do Kwiryna, myślę pojechać do matki i posiedzieć u niej, dopóki czegoś nie wymyślę.
Tym ludziom, mówił rozgrzewając się coraz ibardziej — zdaje się może, że już mnie się pozbyli utopili, że więcej na wierzch nie wypłynę. Omylą się bardzo. Upartszego nade mnie człowieka na świecie niema. Potrzeba rozpoczynać nanowo, no — to rozpocznę, a w kaszy się zjeść nie dam. Poznają mnie oni jeszcze!!
Rozpoczęta w ten sposób między braćmi rozmowa, przeciągnęła się prawie do rana. Kwiryn