Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/39

Ta strona została skorygowana.

— Tęskno pani na wsi?
— Zapewne! dosyć nudno! ależ się tu na wieki także zagrzebać nie myślę!
Uśmiechnęła się nieco pogardliwie.
Rozmowa tak rozpoczęta, jakiś czas obracała się około wspólnie znanego im Wilna; przeszła potém na muzykę, literaturę, zabawy, gusta obojga.
Panna i młodzieniec mówiąc z sobą, uważnie się wzajem przypatrywali sobie. Poznać było trudno z obojga, jakie na sobie czynili wrażenie. Widoczném było że panna się chciała podobać, ale to nic nie dowodziło, bo dziewczę żywego temperamentu, nawet wówczas przypodobać się stara, gdy jej się ktoś nie podoba.
Rajmund dosyć chłodno egzaminował trzpioczącą się Różyczkę — nie ożywiła go swą wesołością.
Rozmowa jednak coraz się stawała swobodniejszą i bardziej zajmującą, gdy wypadło tak jakoś, że Szambelan odezwał się do panienki i zmusił ją zwrócić się ku sobie, a pani Kaznaczejowa przemówiła do Rajmunda, który się do niej przybliżył.
Wiedział pewnie bardzo dobrze, iż powołany został na rodzaj badania, lecz śmiało spojrzał w oczy pani Adeli i nie zmięszał się jej przenikliwym wzrokiem.