Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziwadła T. 1.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.
— 82 —

nie robi wrażenia, i dlatego tylko wyrażam się, że nie ma nic nowego. Potrzebujemy kolosalnych nowości, jak naprzykład przybycia Loli Montez i tragicznego jej wyjazdu, żeby się poruszyć.
Szmul udaje obojętność i nie wypytuje się nawet o ciebie; Lora dostała się jednemu z dwóch młodych książąt... znasz go, temu co nigdy nie gada... jedni utrzymują dlatego, że nie raczy, drudzy, że nie umie. Bardzo jest z niego kontenta, bo wcale nie zazdrosny, la jalousie est canaille, zarówno względem żony, jak względem (jakże się to tam teraz u ciebie nazywa?), względem... Patrzcie! na obyczajne wyrażenie stanu Lory nie ma wyrazu w naszym języku barbarzyńskim[1].
Wybija godzina teatru. Dają dziś w Rozmaitości nową sztuczkę Korzeniowskiego: moda każe mi iść, choć przyznam ci się, że balet wolę nadewszystko. Najlepiej dotąd rozumiem poezję pięknych nóżek i popiersi dziewiczych (?).
Więc żegnam cię! Twój zawsze najprzywiązańszy

Edmund Susza.

P. S. Jeżelibyś do nas jakim przypadkiem powracał, pamiętaj, że z Polesia przywozi się do Warszawy zwykle: 1) sarna lub dzik, 2) faska rydzów marynowanych i 3) trufle. Trufle są de rigueur: wiesz jak my ich potrzebujemy, a jak nielitościwie drogie u Mary. Nie zapomnij-że o nich.




  1. Myli się autor listu: starzy Polacy nazywali panią duszką tego rodzaju kobiety.