Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Grzechy hetmańskie.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

Leżał spokojnie, jakby uśpiony; bladość jakaś kredziasta, sinawa, okrywała pogodne oblicze. Zdawał się odpoczywać, ręce złożone trzymając do piersi przyciśnięte.
Zlekka przyłożyła mu dłoń do czoła i — krzyk się wyrwał z jéj ust.
Zimne było — trupie; chory nie oddychał... umarłym był...
Padła na kolana Beata, a syn nadbiegający omdlałą na ręce pochwycił.
Rozdzierający krzyk jéj usłyszawszy, co żyło we dworku ruszyło się ku izbie, przeczuwając nieszczęście.
Łowczyc od kilku godzin leżał już ostygły...


∗             ∗

Za panowania Augusta III, nie było w całéj Koronie i Litwie rezydencyi wspanialszéj, na bardziéj pańskiéj stopie utrzymywanéj, nad polski Wersal, w którym przebywał ówczesny Wielki Hetman Koronny, Jan Klemens z Ruszczy Branicki, ostatni potomek starego rodu, który za Piastów jeszcze jednym był z najmożniejszych, — po kądzieli wnuk Hetmana Czarnieckiego i jego spadkobierca.
Prawda, że ta rezydencya, tak okazała, cała była świeżą i nie nosiła na sobie starożytności śladu; był to gród, jakby dotknięciem czarodziejskiéj rószczki stworzony, i na podlaskie równiny przeniesiony z pod innego nieba. — Czarodziejską rószczką była wola jednego człowieka i jego miliony.
Opowiadano naówczas, że gdy dawniéj nieco, zapewne przed stworzeniem Wersalu, miasteczko płonęło, Hetman Branicki miał się odezwać, iż niemal się cieszy z tego, bo je może, po swéj myśli, na nowo z popiołów świetniejszém stokroć wyprowadzić.
Teraz téż ulice Białegostoku wyglądały jakby cudzoziemskiéj rezydencyi, dworkami schludnemi w ogródkach zastawione, bieluchne, czyste, uśmiechnięte; a wiele bardzo z tych domków, należących do officyalistów, dworzan, urzędników, Francuzów i Niemców, składających bardzo liczne otoczenie Hetmana, przystrojonych było z elegancyą u nas niezwykłą, opatrzonych wygodami, w kraju niesłychanemi.
Wszystko, począwszy od kościołów, w Białymstoku, Bielsku, Tykocinie, Choroszczy, Wysokim-Stoczku — pałacyki letnie, baszty, bramy, ratusze, zajezdne domy, dworki sług Hetmana stanęły wedle rysunków nowych, francuzkich budowniczych, z pomocą i pod dozorem cudzoziemskich artystów, ze smakiem wytwornym, z przepychem niepamiętnym jutra, który się tylko tém mógł tłómaczyć, iż bezdzietny pan miał prawo po sobie zostawić taką królewską pamiątkę.
Białystok Hetmański przyjmował już w murach swych królów, i mógł, nie troszcząc się zbyteczenie, ugaszczać panujących, nawet Sasów; gdyż dom i dwór niemal się równał przepychem królewskiemu. Pałac i oficyny były bardzo ob-