Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

jącą w progu, zszedł powoli do Dziemby, który pod bramą stojąc posłuszny, śnił i drzemał...
Wróciwszy pod Trębacza Zygmunt obejrzał swą zdobycz i tchnął swobodniéj... zawinął ją w czystą chustkę, obwiązał, opieczętował i siadł pisać — niechcąc sam żonie odnosić łańcucha.
Godzina jeszcze zbiegła nim nienawykły do pióra... krótki list po myśli swéj potrafił ułożyć. Brzmiał on jak następuje:
Mnie wielce miłościwa pani a dobrodziejko!
Z grzechów moich ani się tłómaczyć ni uniewinniać nie będę — krewkość ludzka, ułomność — jedyną obroną. Na poprawę bodaj czy już czasu stanie, a no dopókim żyw, co będę mógł uczynię, bym winy które w części zmazane być mogą — wynagrodził. Na spowiedzi nakazuje się kradzionych rzeczy restytucja — ja sam przed sobą spowiadając nakazałem też zwrot pamiątki, którą w chwili odurzenia pochwyciłem. Odsyłam łańcuch, a dołączam prośbę, aby mi przebaczonem było, że się po świecie błąkał jak ja, z tą różnicą, iż on z téj podróży wyszedł cały, ja zaś poszczerbionym i t. d.
Nazajutrz rano Dziemba z listem i łańcuchem wyprawiony został do jejmości. Zastał, że się tam pakowano powoli do drogi... Elżusia odczytała pismo — i przyjęła posyłkę nie mówiąc z razu słowa... a że Dziemba uparcie się choćby pokwitowania dopominał, przywołała stryja Eligiego i prosiła go, ażeby za nią kilka słów poświadczających odbiór napisał... Stryj