Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.


Zajęty lub udający mocno zajętego obowiązkami swemi, Ostap unikał widywania się z hrabiną; ona już nie szukała go także. Raz we dwa dni, we cztery nawet spotykali się kłamiąc najniezręcznej zobojętnienie; on sługi grając rolę, ona pani. Lecz ileż razy w rozmowie, wejrzeniu, postawie budziło się uczucie ukryte i ukrywane z obn stron! Czasem rozmowa schodziła nieznacznie z pospolitej i oklepanej na poufalszą i serdeczną. Michalina zapominała prędzej o postanowieniu, i z podziwieniem chwytała się za daleko zaszedłszy, zwracając z przestrachem na pierwsze stanowisko.
Interesa rozwiązywały się powolnie, i trndno było rozgmatwać ten kłębek tak długo plątanych nici, ręką złych i nieopatrznych. Suseł niewidoczny, podżegał wierzycieli, nasyłał żydów, odmawiał oficjalistów, npraszał sądowych przyjaciół, i pracował gorliwie nad zrażeniem Ostapa. Każdy inny byłby wśród tych prześladowań i głowę i ochotę stracił, on wytrwał. Stary Jacek Polakiewicz po długim wypoczynku wracając do czynnego życia, jeden pomagał dzielnie nowemu rządzcy; dziwne jego regestra i dziwniejsza pamięć, na każde zapytanie dostarczały odpowiedzi. Administracja dawna majętności była najplngawszą ruiną, wszyscy kradli najbezczelniej; oficjaliści byli we współce z arendarzami, arendarze z kupcami, kupcy z rządzcą, rządca z wierzycielami. To wielkie koło szachrajów i złodziei, całe trzymało się za ręce. Na każdym kroku Ostap spotykał kradzież lnb ślady jej widoczne; wszakże i tu tak smutny stan z pewnych względów przydał mu się; kredytorowie, którzy różnemi tytułami trzymali posesje, nadania, kontrakty smołowe i t. p. tyle ich nadużyli, że groźba