Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

stsze uczucie nie mogło rozpłomienić tych ostygłych popiołów. Pomimo to czuł jakąś wdzięczność, czuł przyjaźń i życzliwość, dla kobiety, która się do niego przywiązała. Widział on oddawna jak z drżeniem poszanowania, z uwielbieniem jakiemś cichem nieraz przysłuchiwała się jego słowom; dostrzegł nieraz płomyka w jej źrenicy, drżenia w głosie, rumieńca na twarzy; ale tłumaczył to sobie — poszanowaniem, bojaźnią, wdzięcznością. Miłość zjawiająca się niespodzianie na drodze jego życia, już zamkniętej w ciasne szranki, choć ją witał mile, była dla niego frasunkiem i niepotrzebnym ciężarem. Jak się za nią wypłacić? co z nią począć było?
Sumienie kazało odepchnąć, litość broniła — chwilę walczył, wreszcie pomyślał jak wielu. — To tylko upodobanie chwilowe; wielkie namiętności są rzadkie, u ludzi niższego stanu rzadsze jeszcze niż gdzieindziej; nie mają czasu myśleć, ani poddmuchiwać ognia, praca ciężka broni ich od wielkiego cierpienia — to minie.
I podniósł głowę odpowiadając na powitanie pięknej Jaryny, uśmiechniętem — Dobry wieczór!
Jaryna jak zawsze ubrana w kwiatki polne, wyświeżona, prawie strojna, spoglądała na niego gorąco, zalotnie i oparłszy się o pień dębu pod którym siedział, poczęła rozmowę.
— Widzicie jakem się uwinęła — skopałam kawałek ogrodu, wysadziłam i podlałam rozsadę, nastawiłam wieczerzę i matce ją poleciwszy, pospieszyłam do waszych krówek. Dowiadywałam się od Lepichy czy to prawda żeście ją zamówili, ale jako żywo, ani słyszała o tem. — Ona już nawet niezduża.
— Dziękuję ci Jaryno, ale tobie to także za ciężko.
— Ciężko widzicie, tylko to co niemiło, — odpowiedziała śmiało dziewczyna.
— Tyś taka poczciwa moja Jaryno, że tobie miło zawsze każdemu dobrze zrobić.
— Każdemu myślicie? O! nie, nie jestem już ja taka dobra. Jednemu się robi aby zrobić, drugiemu robi się z całego serca.