Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/220

Ta strona została uwierzytelniona.

214
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Cała ta scena była tak niezręcznie ułożona, że nawet poczciwy Janko poczuł jakieś niedowiarstwo raz pierwszy, i zimno spojrzał na towarzysza, na którego Otto patrzał z coraz większém politowaniem.
Stworzony na komedyanta któremu, na świecie najlepiéj, bo choć go z razu wygwiżdżą, w końcu coraz wprawniejszą grą oklasków się dorobią, — Maks w samych swych początkowych niepowodzeniach miał pobudki do dalszego kształcenia się. Z każdéj omyłki własnéj korzystał, brał miarę z wrażenia, jakie wywierał, by nie stać się nadto przesadnym. Gdy na twarzy Ottona postrzegł chłód i niewiarę, zrozumiał zaraz, że miarkę przebrać musiał, i uparcie zamilkł.
Janko patrzał nań zdumiony, ruszając ramionami.
Odchodząc Maks szepnął mu ha ucho:
— Wyucz mi się dobrze akkompaniamentu, bo z pewnością zagramy koncert w Zarubińcach.
Ufał w to jak najmocniéj Maks, i postanowił dojść do tego drogą, którą sobie z góry oznaczył, choć później kierunek jéj zmienić musiał.
Mówił sobie, że postara się raz drugi spotkać z hrabiną, że wciśnie się do pałacu, że odmaluje się tam jako potomek wielkiéj rodziny upadłéj, prześladowany od losu, że tym sposobem obudzi w niéj litość, i skłoni do zajęcia się wielkim koncertem, na który do Zarubiniec całe sąsiedztwo sprosićby było można.
Janko wprawdzie, gdy mu to dał do zrozumienia, najmocniéj zaprotestował przeciwko wdzianiu fraka i wejściu do pałacu; stanowczo powiedział, że tam grać nie chce i nie będzie; ale Maks tylko na to głową pokiwał.
Projekta te nie zupełnie się wszakże powiodły. Hra-