Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/232

Ta strona została uwierzytelniona.

226
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Wywijał się zręcznie westchnieniami, dwuznacznikami, i dał do zrozumienia, że musi zamknąć w sobie pełną tajemnic przeszłość.
Przy pierwszéj zaraz bytności w pałacu wszystko się ukartowało: hrabia sam nastawał, usuwając przeszkody; Maks odszedł upojony i szczęśliwy.
Jedno mu tylko nie dogadzało, to, że widocznie, w miarę jak hrabia mocniéj się nim zajmował, hrabina stygła i oddalała się ostrożnie, wcale nie myśląc odpowiedzieć mu wejrzeniem, westchnieniem i uczuciem, którego się po czułém jéj sercu spodziewał. Zdawało mu się, że podbiwszy tyle służebnych dzieweczek po hotelach małych mieścin, ma we wzroku siłę niezwalczoną, a w grzywie potęgę Samsonowską.
Lola także, instynktem młodości poczuwszy fałsz, oddaliła się od niego.
Gdy po dość długiéj konferencyi wyszli z pałacu wieczorem, a hrabia ścisnął nawet rękę Maksa przy pożegnaniu, zwycięzca tak podrósł nagle i wyolbrzymiał, że Ottonowi, który mu pieszo do Robowa towarzyszył, śmiać się z niego chciało. Noc szczęściem pokryła szyderski wyraz jego twarzy. W istocie Maks szalał, gadał bez związku i do samego ganku w Robowie ust nie zamknął. A że już mniéj stał o dach u Ottona, czując opiekę hrabiego, począł nawet z właściwą tego rodzaju ludziom zmiennością, traktować Marzyckiego prawie protekcyonalnie. Nie mógł mu w duszy darować jego wyższości, którą czuł sam, i choć jéj zaprzeczał słowy, w sumieniu jednak musiał ją przyznawać.
Otto milczał. Rys ten ostatni, nagła zmiana tonu, wyraziściéj mu jeszcze malowały charakter człowieka.